W związku z panoszącym się gender przedstawiam uniwersalny sposób samoobrony przed tym patologicznym zjawiskiem. Skuteczność metody nie została jeszcze do końca potwierdzona, ale pierwsze sygnały płynące z kręgów narodowo-katolickich są optymistyczne.
Na początek ilustracja. Sobotnie popołudnie. Scena z życia statystycznego polskiego małżeństwa uchwycona piórem rysownika.
Z prawej widzimy typowego Polaka-katolika, który właśnie wrócił z marszu w obronie TV Trwam. Zmęczony położył się na kanapie, by odpocząć przed niedzielnymi obchodami dnia świętego. Kochająca żona natychmiast przyniosłaby mu piwko i podała pilota do telewizora.
Ale nie ta małpa w czerwonym, którą widzimy po lewej. Przyjrzyjmy się jej bliżej. Klasyczna ofiara reżimowych mediów, której TVN i GW zrobiły wodę z mózgu. Niegdyś bogobojna niewiasta, dzisiaj wyznawczyni gender. W dłoniach trzyma typowe dla wojującej feministki atrybuty: kubeł do wylewania pomyj na katolickie wartości i miotłę do zamiatania swoich grzeszków pod dywan. Nie rozumie, że funkcja kury domowej to dla niej zaszczyt i głosi jakieś bzdurne hasła o samorealizacji, niezależności czy równouprawnieniu. W tym przypadku próbuje w brutalny sposób przerwać swojemu małżonkowi zasłużony wypoczynek i wymusić na nim podjęcie bliżej nieokreślonych czynności.
Nie wiadomo jak zakończyłaby się ta przygnębiająca historia, gdyby mężczyzna nie odważył się powołać się na klauzulę sumienia. Powinniśmy brać przykład z bohatera tej krótkiej, ale jakże pouczającej opowieści. Jeśli chcemy aby Polska nadal była Polską, musimy z równą stanowczością wskazać kobiecie należne jej miejsce. Może w końcu zrozumie, że nie wolno jej stać tam gdzie ZOMO, tylko tam gdzie jej babka i gdzie jej prababka.
Komentarze